Będzie brakowało rozmów do późnych godzin wieczornych, spacerów, wypitych kaw i wspólnych posiłków przy jednym stole.
Powoli, z tych wszystkich skrawków i kawałków kształtuje sie jeden, wspólny portret.
Nas, jako całości. Choć nie jest to łatwe.
Bo ileż można nadrobić w trzy tygodnie...?
Jutro powiemy sobie do zobaczenia. Może za rok, a może wcześniej...
Zobaczymy co przyniesie nam najbliższe sześć miesięcy.
Puki co, witam poniedziałek i nowy tydzień.
Wracam do mojej codzienności, porannego wstawania i obowiązków.
A co u Was?:)
Pozdrawiam!
Nowa codzienność u mnie, ale nie jestem zachwycona ;)
OdpowiedzUsuńGdy zobaczyłam pierwsze zdjęcie poczułam, że chcę biec w kierunku tej zamarzniętej tafli.
u mnie "stara" codzienność, do której lubie wracać:)
UsuńTak lubię to, jak piszesz!
OdpowiedzUsuńurosłam;)
Usuń:))
UsuńZazdrościłam śniegu z ostatnich zdjęć i chyba go sobie wyprosiłam.
OdpowiedzUsuńPoczątek tygodnia zaczynam na biało, jakkolwiek to brzmi :-)
A poniedziałek zaczęłam od odkopywania mojego samochodu, który wyglądał jak jedna wielka zaspa, tyle nasypało w ciągu całego dnia i nocy :)
super!:)), oby poleżał jak najdłużej!
UsuńTo samo :) dojadam ostatnie pierniczki,
OdpowiedzUsuńwpadam tu zawsze obejrzeć zdjęcia :))
pzdr
bardzo mi miło, lubię Twoje odwiedziny i zawsze mi miło:))
Usuńpozdrawiam!
Dlaczego się żegnacie?
OdpowiedzUsuńTwoje zdjęcia są bardzo ujmujące. Są robione analogiem ?
To jedno z tych naiwnych pytań, które zawsze w takich chwilach wypowiadam:)
UsuńDziękuję!:), tak, to zdjęcia analogowe.
pozdrawiam!
Rodzina - najważniejsza. To nie tylko słowa.
OdpowiedzUsuń