czy Wam również udziela się ten styczniowy ospało-marudny nastrój?
bywa (nie tylko podczas długich zimowych miesięcy), że dopada mnie chandra.
przychodzi. tak po prostu.
wtedy dni stają się niepodobne do niczego, a ja nie do zniesienia nawet dla samej siebie;)
chyba wszyscy od czasu do czasu potrzebujemy powiewu swieżego powietrza, nowego pomysłu.
pomyślałam, że podzielę się z Wami kilkoma sposobami którymi staram się przegonić zimowe smutki
nic wielkiego. kilka małych czynności których czasami nie doceniamy.
1.
czasy, kiedy smutki leczyłam słodyczami, minęły bezpowrotnie, jednak myśl o czymś dobrym do jedzenia jest zawsze dominująca i zdarza mi się w momentach słabości sięgnąć po przysłowiową tabliczkę czekolady. pomaga, ale zawsze na krótko. tak naprawdę, przekonałam się wielokrotnie, że kiedy robię coś dobrego dla swojego ciała i zdrowia ma to zbawienną moc na to jak funkcjonuje mój umysł. lubię tą zależność.
jestem entuzjastką wszelkiego rodzaju zdrowych napojów. począwszy od zwykłej szklanki wody z cytryną, koktajli na bazie jarmużu czy jabłka, (również zimą) po napary, herbatki i bardziej wysublimowane, jak ten z kurkumy. najpierw krótko pisała o nim w swoim profilu na instagramie, Kasia, ciekawość zaprowadziła mnie do tego wpisu( warto poczytać komentarze, dużo wartościowych informacji ) u jednej z moich ulubionych kulinarnych blogerek.
przyznam, smak mnie nie porwał na początku, ale był na tyle intrygujący, że dałam mu druga szansę. wersja z dodatkiem imbiru z dużymi kawałkami cytryny to było to!, wiec w sumie, mogę polecić!
przełam rutynę, postaw na nowy kolor.
nieważne czy będzie to kolor pomadki, lakieru do paznokci czy nowo kupionej spódnicy. ważne, aby był inny od tych z którymi obcujesz na co dzień. może trochę szalony, może romantyczny.
od lat mój makijaż się nie zmieniał, nawet się nie spostrzegłam kiedy w tą, badź co badź przyjemną czynność, wdarła się rutyna, i co tu dużo mówić, nuda.
lubię naturalne kosmetyki, nie używam szamponów do włosów ani płynów do kąpieli, starannie dobieram kosmetyki do pielęgnacji twarzy. dlatego kiedy trafiłam na ten sztyft w kolorze berry glow, pomyślałam, czemu nie!. lekki, matowy o przyjemnym zapachu, służy mi jako pomadka, cień do powiek i róż na policzki. róż na policzki!! prawdziwy przełom, hehe!. delikatne muśniecie koloru, niewinne i świeże.
dokładnie to czego potrzebowałam.
3.
nie rezygnuj z tego co lubisz i robisz najchętniej.
czasami jest tak dziwnie smutno, że nawet czynności które normalnie sprawiają mi najwięcej frajdy, nie cieszą i ciężko mi zmobilizować się do czegokolwiek bo wszystko wydaje się być bez sensu (powiedzcie, że też tak macie? czasami?;)
jednak, w robieniu zdjęć chyba nic mi nie przeszkodzi. bywa, że w chwilach kiedy dopada mnie smutek, powstają najfajniejsze zdjęcia. tak jak to powyżej. i tego się trzymam.
4.
muzyka. muzyka. muzyka.
do posłuchania, do potańczenia, do powspominania. zawsze działa na mnie krzepiąco, jeden z lepszych energizerów jakie znam!
oto kilka propozycji, bardzo mi bliskich a jednak trochę o nich zapomniałam. dlatego wrzucam je tutaj.
do posłuchania, do potańczenia, do powspominania. zawsze działa na mnie krzepiąco, jeden z lepszych energizerów jakie znam!
oto kilka propozycji, bardzo mi bliskich a jednak trochę o nich zapomniałam. dlatego wrzucam je tutaj.
maggie reilly- everytime we touch chris rea- i can hear your heartbeat roxette- spending my time
depeche mode- enjoy the silence bruce springsteen- streets of philadelphia charles eddie- would i lie to you daryl hall &john oates- maneater duran duran- come undone r.e.m- everybody hurts soul asylum- runaway train savage garden- truly madly deeply natalie imbruglia- torn sheryl crow-my favorite mistake
5.
nie po raz pierwszy o tym tutaj...czasami gorąca kąpiel i długi sen są najlepszym lekarstwem. po prostu.