1/24/2014

winter blues?

czy Wam również udziela się ten styczniowy ospało-marudny nastrój?

bywa (nie tylko podczas długich zimowych miesięcy), że dopada mnie chandra.
przychodzi. tak po prostu.
wtedy dni stają się niepodobne do niczego, a ja nie do zniesienia nawet dla samej siebie;) 
chyba wszyscy od czasu do czasu potrzebujemy powiewu swieżego powietrza, nowego pomysłu.
pomyślałam, że podzielę się z Wami kilkoma sposobami którymi staram się przegonić  zimowe smutki
nic wielkiego. kilka małych czynności których czasami nie doceniamy.

   

1.
czasy, kiedy smutki leczyłam słodyczami, minęły bezpowrotnie, jednak myśl o czymś dobrym do jedzenia jest zawsze dominująca i zdarza mi się w momentach słabości sięgnąć po przysłowiową tabliczkę czekolady. pomaga, ale zawsze na krótko. tak naprawdę, przekonałam się wielokrotnie, że kiedy robię coś dobrego dla swojego ciała i zdrowia ma to zbawienną moc na to jak funkcjonuje mój umysł. lubię tą zależność.
jestem entuzjastką wszelkiego rodzaju zdrowych napojów. począwszy od zwykłej szklanki wody z cytryną, koktajli na bazie jarmużu czy jabłka, (również zimą) po napary, herbatki i bardziej wysublimowane, jak ten z kurkumy. najpierw krótko pisała o nim w swoim profilu na instagramie, Kasia, ciekawość zaprowadziła mnie do tego wpisu( warto poczytać komentarze, dużo wartościowych informacji ) u jednej z moich ulubionych kulinarnych blogerek. 
przyznam, smak mnie nie porwał na początku, ale był na tyle intrygujący, że dałam mu druga szansę. wersja z dodatkiem imbiru z dużymi kawałkami cytryny to było to!, wiec w sumie, mogę polecić!


2.
przełam rutynę, postaw na nowy kolor.
nieważne czy będzie to  kolor pomadki, lakieru do paznokci czy nowo kupionej spódnicy. ważne, aby był inny od tych z którymi obcujesz na co dzień. może trochę szalony, może romantyczny.
od lat mój makijaż się nie zmieniał, nawet się nie spostrzegłam kiedy w tą, badź co badź przyjemną czynność, wdarła się rutyna, i co tu dużo mówić, nuda.
lubię naturalne kosmetyki, nie używam szamponów do włosów ani płynów do kąpieli,  starannie dobieram kosmetyki do pielęgnacji twarzy. dlatego kiedy trafiłam na ten sztyft w kolorze berry glow, pomyślałam, czemu nie!. lekki, matowy o przyjemnym zapachu, służy mi jako pomadka, cień do powiek i róż na policzki. róż na policzki!! prawdziwy przełom, hehe!. delikatne muśniecie koloru, niewinne i świeże.
dokładnie to czego potrzebowałam.

3.
nie rezygnuj z tego co lubisz i robisz najchętniej.
czasami  jest tak dziwnie smutno, że nawet czynności które normalnie sprawiają mi najwięcej frajdy, nie cieszą i ciężko mi  zmobilizować się do czegokolwiek bo wszystko wydaje się być bez sensu (powiedzcie, że też tak macie? czasami?;)
jednak, w robieniu zdjęć chyba nic mi nie przeszkodzi. bywa, że w  chwilach kiedy dopada mnie smutek, powstają najfajniejsze zdjęcia. tak jak to powyżej. i tego się trzymam.


4. 
muzyka. muzyka. muzyka.
do posłuchania, do potańczenia, do powspominania. zawsze działa na mnie krzepiąco, jeden z lepszych energizerów jakie znam!
oto kilka propozycji, bardzo mi bliskich a jednak trochę o nich zapomniałam. dlatego wrzucam je tutaj.


tasmin archer-sleeping satellitgoo goo dolls-iris the cranberries- when you're gone paul mccartney- hope of deliverance alphaville- big in japan fleetwood mac- little lies
maggie reilly- everytime we touch chris rea- i can hear your heartbeat roxette- spending my time
depeche mode- enjoy the silence bruce springsteen- streets of philadelphia charles eddie- would i lie to you daryl hall &john oates- maneater duran duran- come undone r.e.m- everybody hurts soul asylum- runaway train savage garden- truly madly deeply natalie imbruglia- torn sheryl crow-my favorite mistake



5.
nie po raz pierwszy o tym tutaj...czasami gorąca kąpiel i długi sen są najlepszym lekarstwem. po prostu.






1/13/2014


zapytał, "czy nie zrobię mu zdjęcia"

"czy jestem gotowa?, nie tak to sobie zaplanowałam!"
grad myśli w mojej głowie.
zdjęcie jednak zrobiłam.
i tak Samuel stał się pierwszą osobą jaka "oficjalnie" sfotografowałam na ulicach nowego jorku.
trochę poza własną świadomością
los zadecydowała za mnie, w najmniej oczekiwanym momencie.

czasami mam wrażenie, że to historia mojego życia...


1/09/2014


 zoe.
 nie spuszczała ze mnie wzroku dopóki nie sięgałam po aparat,
 wtedy szybko odwracała głowę w druga stronę.tutaj chyba myślała o czymś bardzo ważnym,
 bo nawet  nie  zauważyła jak podeszłam i zrobiłam jej to zdjęcie. nigdy nie zapomnę tych oczu.


1/07/2014

 lately.

złapane w ostatniej chwili, światło zachodzącego słońca. kolory za zdjęciu wyglądaja dokładnie tak, jak je zapamietałam, co w przypadku kliszy, jest miłym zaskoczeniem.

Lubię swoje dłonie. to jedyna część ciała, z której jestem w pełni zadowolona.



każdy nowy dzień to dobra okazja do świętowania, muszę pamietać tylko, aby od czasu do czasu lampkę wina zastąpić czymś słabszym;)




podczas  przedświątecznych porzadków, odnalazła sie przywieziona z polski, ręcznie malowana broszka, którą myslałam, że zgubiłam. znowu jestesmy nierozłączne.
 Moja szarości. zima bez niej byłaby smutna i samotna.




 lubię to zdjęcie, choć sama nie wiem co ma przedstawiać. może ulotność chwili...?