12/04/2011



Jak często i długo jesteście w stanie eksperymentować ze smakami i wariacjami jednego dania,
po to aby uzyskać jego jedyną,  niezastąpioną postać?.
I czy w ogóle taka istnieje?
Albo macie gdzieś w pamięci smak niepowtarzalny, wrecz idealny poznany gdzieś przypadkiem...który nie daje wam spokoju...
Ja w nieskończoność.
Tym bardziej, że zadanie mam utrudnione.P. cokolwiek nie ugotuje zjada ze smakiem i wszysko jest dla niego pyszne:).
Miłe, nie powiem, i w większości przypadków spotyka sie z moim zadowoleniem:) czasami jednak, potrzebuje konkretnej rady, rzeczywistej opinii, może słowa krytyki...?
I co decyduje o tym, ze ten smak,  to jest właśnie to!?
Z takich i podobnych przemyśleń, pytań i wielokrotnych prób powstała zupa prawie idealna.
Napisałam prawie , ponieważ użyłam w niej kostki warzywnej!. I tutaj pojawia sie kolejny wątek o który muszę zapytać.
A mianowicie,  jak czesto i czy w ogóle korzystacie z kostek rosołowych/warzywnych??
Dotychczas gotowałam swoje wywary i byłam z nich w pełni zadowolona.
Jednak od jakiegoś czasu cos jest nie tak!.
Dlaczego zupa ogórkowa smakuje jak warzywna, a ja nie mogę pozbyć się smaku cebuli i pora???
A wszystko zalatuje chemią mimo, że kupione w organicznym sklepie?.
Kilka nieudanych prób i zaczynam coraz częściej myśleć o kostce.
Tylko dlaczego czuję się z tym tak niesfojo...
Znana i rozpoznawana ze swoje naturalnej, wegetariańskiej kuchni Heidi Swanson, na swoim blogu http://www.101cookbooks.com/
i w książce kucharskiej " Super Natural Every Day" ( polecam!),  śmiało namawia i reklamuje te oko kostki http://www.rapunzel.com/products/rapunzel/rapunzel_soups_bouillon.htm 
W pełni wegańskie, bez sztucznych konserwantów, zabarwiaczy z najlepszej jakości  organicznych produktów*- czytam.
Robię mały research  i pewnego razu siegam i ja. Troche mi to przeszkadza i wadzi z początku, ale zupy nabierają innego, głębszego wymiaru...
P. nie widzi różnicy, a ja zajadam się smakiem zupy jakiego szukałam.
Mam nadzieję, że na zdrowie:)




* * *


Dzisiejsza zupa z zielonej soczewicy, jest gęsta i sycąca.
Celowo  nie robiłam z niej puree. Soczewica lekko przytwardawa, na drugi dzień jest mięciutka i rozpływa sie w ustach.
Są taż ziemniaki i marchewka, bo  jak P. mawia" lubię,  jak coś w zupie pływa" ;))
Myślę, że to co nadaje jej tego niepowtarzalnego smaku to nie tylko zasługa kostki, choć wiem że na pewno, ale duża ilość czosnku, suszonego tymianku i szczypta imbiru!



*cytat pochodzi z opakowania produktu



Zupa z soczewicy zielonej


2 szklanki zielonej soczewicy
5 ząbków czosnku/zmiażdzonego
1 cebula, pokrojona w kosteczkę
szczypta imbiru 
2-3 średnich ziemniaków, pokrojonych w kosteczkę
2-marchewki, pokrojone w kosteczkę
ok. 2 litry wywaru warzywnego, własnego bą∂z z kostki :)
2 łyżki oliwy z oliwek
l liść laurowy
szczypta soli morskiej( jeżeli Wasz wywar bądz kostka nie zawierają soli, możecie dać więcej)
solidna łyżka suszonego tymianku

Soczewicę płuczę pod bierzącą wodą. Odstawiam do wysuszenia.

W dużym garnku podgrzewam oliwę.
Wrzucam cebule, mieszając duszę ok. 2-3 min.
Następnie dodaje czosnek, liść laurowy, imbir , suszony tymianek i grubo zmielony pietrz.
Po minucie, wsypuje ziemniaki, marchewkę i soczewicę. Wszystko razem dokładnie mieszam i zostawiam na 4-5 minut.
Zalewam wywarem, doprowadzam do zagotowania, po czym zmniejszam ogień i pozwalam sie pryczyć na wolnym ogniu przez ok. 20 min. W czasie gotowania, zupa gęstnieje i możecie uzupełniać płyn w zależności jaką konsystencję chcecie uzyskać.
Ważne jest, aby nie rozgotować soczewicy!. 
Najlepiej smakuje na drugi dzień, albo po drugim podgrzaniu:)

Smacznego!!


21 komentarzy:

  1. Kostek nie używam nigdy, ale zupa z soczewicy od dawna za mną chodzi ;) Najwyższy czas ją popełnić!

    OdpowiedzUsuń
  2. Agnieszko bardzo ważne pytania postawiłaś dzisiaj:)) Też mam idealne wspomnienia smaków, które tylko czasami udaje powtórzyć. Nie jest to pewnie tylko kwestia składników i moich umiejętności (mam nadzieję;) ) ale też emocji, ludzi, miejsca i wielu innych elementów składających się na dany smak.
    Ja kostek nie używam od dłuższego czasu (właściwie od momentu przeczytania pierwszej książki Ewy Dobroń). A resztę zupy z soczewicy ale czerwonej mam jeszcze w lodówce:)) Tyle tylko, że ja robię krem z niej. Muszę spróbować bez blendowania:)

    ściskam gorąco

    OdpowiedzUsuń
  3. Ewo:
    Zachęcam bardzo, u nas przynajmniej raz w tygodniu się pojawia.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Olliveta:
    te smaki to są czasami takie moje zmory:)) w pozytywnym tego sowa zabarwieniu oczywiście:))
    Motywują do eksperymentowania. Tak było w tym przypadku.
    Zupa która spróbowałam, była zrobiona na boczku a próbowałam jej kilka lat temu. Pamietam jej smak bardzo dokładnie, tak samo jak okoliczności i osoby które mi wtedy towarzyszyły. Masz rację, cała sytuacja miała bardzo duży wpływ na to jak ja zapamietałam. Ale to dzięki odpowiednim składnikom udało mi się uzyskać taki sam smak bez dodawania miesa!! To było dla mnie najważniejsze.
    Zaciekawiłaś mnie tą książką. Pamietasz może tytuł?
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  5. o ho hooo:))) już ją lubię- za te 5 główek czosnku:)) spróbuję ją zrobić bo uwielbiam zupy!zwłaszcza w zimie.. Zawsze (o zgrozo?) używam kostki rosołowej/warzywnej bo nie mam czasu na gotowanie wywarów- zupa to u mnie impuls;) np tak jak dziś- zupa pomidorowa ze świeżych (z puszki) pomidorów, z lanym ciastem..:)pół godzinki i głód zaspokojony:))
    I jeszcze na koniec- tak..szukam ciągle smaków.Uwielbiam gotować i uwielbiam słyszeć to "mmmmmm..." z ust moich bliskich..;)
    uściski!
    J

    OdpowiedzUsuń
  6. Kostek używam rzadko, tylko ekologicznych, bez sztucznych dodatków. Nie widzę nic złego w porządnym gotowym wywarze eko czy oganicznym, choć zazwyczaj robię sama wywar i też nie zawsze jestem zadowolona ze smaku:)

    A zupy uwielbiam! wszystkie:) te z soczewicą bardzo:)

    OdpowiedzUsuń
  7. dotblogg:
    szeroko sie uśmiecham do Ciebie:)) Wiesz,ze czosnek w zupach to dla mnie nowość?? Jakoś zawsze bałam się, że przejmie cały smak zupy...w jakim byłam błędzie!!. Ja wywary gotowałam na zapas i mrożiłam. Ułatwia i przyśpiesza cały proces:) a takie " mmmmm" to dla mnie " paliwo" największe
    ściskam również:)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  9. To niesamowite, że się udało bez takiego składnika:) Ja na boczku jej jeszcze nie jadłam.
    A książka Dobroń to "Na okrągło zdrowym być" i jeszcze jedną napisała, która jest rozwinięciem pierwszej i także jest oparta na jej audycjach trójkowych "Instrukcja samoobsługi człowieka". Polecam!

    OdpowiedzUsuń
  10. Delie:
    Jakbym słyszała mojego P., po tym jak ujawniłam mu, że korzystałam z kostki:)) Cieszę się zatem.

    Olliveta:
    myślę, że ten czosnek i tymianek miały decydujący wpływ. NIestety, tutaj zupy bardzo często są na boczku albo prosciutto!
    Dziekuje za tytuły, mama własnie pytała jaki chcę prezent od Św. Mikołaja:))
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Agnieszko, u mnie nawet jak robię tą samą zupę to zawsze ma inny smak. Nie bardzo inny, ale inny..w zależności od nastroju czy tego co mam pod ręką zazwyczaj coś tam jeszcze dorzucam "poza przepisowego" :)
    Kostek nie używam ani wywarów ekologicznych. Próbowałam już kilku i żaden mi nie smakował. Czytałam u Heidi o tych wywarach i może spróbuję. Jak mówisz, że dobry to Ci wierzę:)
    U mnie to zazwyczaj jest zupa krem bo ja nie przepadam jak coś "pływa". Chociaż ostatnio nie zmiksowałam soczewicowej i zjadłam...hmmm może dojrzewam do dorosłych zup;))
    Mój E. to samo. Zawsze mu wszystko smakuje:)
    A Twoją zupę spróbuję:) Tylko to ma być 5 główek czy 5 ząbków czosnku?:)
    Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  12. Agnieszka:
    :)) z tymi główkami to zupa czosnkowa że hej by wyszła:))
    Tak to prawda, nic nigdy nie smakuje tak samo, i nie o to chodzi,prawda? ale jednego razu smakuje bardziej a drugiego mniej. Czasem samą siebie jest mi ciężko zadowolić:))
    Kostki się sprawdziły, szczególnie te z ziołami. Ugotowała na nich trzy zupy z tą dzisiejszą włącznie:)Boję sie tylko, że przywyknę do nich i tak już zostanie. Lubię jak wszystko wychodzi spod mojej ręki od początku do końca:))
    Uściski:))

    OdpowiedzUsuń
  13. I dziekuję:), już poprawione!

    OdpowiedzUsuń
  14. Też lubię robić wszystko od podstaw ale czasem właśnie mam ochotę ugotować coś na szybko. Zazwyczaj jak wiem, że za 5 minut będę głodna;) I zupa to najlepsze rozwiązanie ale jak nie mam wywaru to odpada.
    Przepis na zupę zapisany:)Będzie w tym tygodniu bo soczewicowe uwielbiamy oboje:)
    Dobranoc:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Agnieszka:
    dlatego ta kostka, w takich sutuacjach jest zbawienna:)) Sama sobie tak tłumaczę hehe:)
    Cieszę sie, mam nadzieję że posmakuje:)
    Dobranoc !

    OdpowiedzUsuń
  16. Agnieszko, doskonale wiem co masz na myśli;) Ja mam tak z barszczem czerwonym, mój nigdy nie dorównuje smakiem temu gotowanemu przez Mamę;) Nawet jak stoi ze mną nad garnkiem, ale już się z tym pogodziłam;)
    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja kostek używam rzadko, ale jeśli znalazłaś taką, która Wam odpowiada, to nie widzę problemu. Ostatnio zrobiła się mam wrażenie jakaś histeria z tymi kostkami. Za zupami na kostkach nie przepadam, ale czasami zdarza mi się dodać 1/3 kostki do sosu. Świat się przecież od tego nie zawali? ;))
    Soczewica za mną chodzi od 2 tygodni, ale planuje zrobić z czerwoną.
    A co do ogórkowej, to moja Babcia robi na żeberkach wieprzowych i warzywach. Bez pora. Jest pyszna :)i dlatego robię taką i ja. A por czasami faktycznie potrafi skutecznie zepsuć smak... zachęciłaś mnie swoją zupą! lecę po soczewicę ;) miłego poniedziałku!

    OdpowiedzUsuń
  18. Od dawna chodzi za mną smak,właśnie takiej,mocno warzywnej,gęstej,domowej zupy!
    a,określenie "pryczyć" bardzo mi odpowiada i niebywała ilość czosnku;)
    pozdrowienia M.

    OdpowiedzUsuń
  19. Anna:
    Prawda co piszesz, są potrawy których nigdy nie opanujemy , po to tylko, zeby ukochana osoba mogła nam je przypomnieć i obudzic wspomnienia ze zdwojona silą!
    owieca:
    Z kostka jak na razie sie polubiliśmy, tylko, że ja robie z niej wywar, zamiast dodawac do smaku. I w tym cała moja "histeria":)).
    Zachecam do wypróbowania, z czerwona brzmi świetnie!
    pozdrawiam!
    Monisia:
    U nas zupy są na co dzień, czasami to jedyny ciepły posiłek w ciągu dnia:)
    A słowo "pryczyć" to z kuchni mojej mamy pochodzi..., sama nie wiem kiedy weszło do obiegu w moim słowniku kulinarnym. Bardzo je lubię:))

    Dziekuje Wam za podzielenie sie swoimi doświadczeniami:)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
  20. chryste, nigdy bym nie powiedziała, że będę się jarać zdjęciem zupy...

    OdpowiedzUsuń
  21. Kasia:
    ja sie zawsze "jaram":)))

    OdpowiedzUsuń

Pozdrawiam :)