W dzieciństwie kasza gryczana z trudem przechodziła mi przez gardło i odkąd pamiętam krzywiłam się na sam jej zapach.
Krupnik był najbardziej znienawidzoną zupą a pomidorowa musiała być tylko z makaronem.
Zresztą, białego ryżu nie jem do dnia dzisiejszego, jakoś nigdy nie mogłam go polubić.
Nawet talerz tak drobnoziarnistej kaszy jak grysik, uwielbianej przez
wszyyystkie dzieci, z dodatkiem soku malinowego zajmował mi całe wieki na skończenie!.
Ale daliście mi pajde chleba z kiebasą i byłam najszczęśliwszym dzieckiem na świecie;)
Później, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki rozsmakowałam się w najróżniejszych ziarnach, kaszach itp. i tak jest do tej pory!
Nie pamietam już na którym blogu kulinarnym przeczytałam takie zdanie " if you can cook rice, you can cook grains".
Hmm, w praktyce, okazało sie to troche bardziej skomplikowane , ale biorąc pod uwage właściwości odżywcze i zdrowotne
postanowiłam być uparta!:).
Dzisiaj kilka ogólnych informacji dotyczących kupna i przechowywania i moja sprawdzona metoda gotowania ziaren.
Otórz, z mojego doświadczenia wynika, że najkorzystniej dla nas jest kupowanie ziaren na wagę.
Wtedy mamy pewność, że są swieże i nie leżały (jak te w opakowaniach) bóg wie ile na półce.
Tą sama zasadą kieruję się kiedy kupuje suszone owoce, orzechy a ostatnio nawet mąkę.
W dobrych sklepach ze zdrową żywnością, nie powinniście mieć z tym problemu.
Jeśli jednak zdarzy Wam się kupić wiecej niz planowaliscie wykorzystać, zawsze przechowujcie ziarna w szczelnie zamknietych opakowaniach, daleko od światła, gorąca czy wilgoci.
w moim przypadku są to szklane słoje, około 1 litrowe tzw. klin jar.
Oleje w niektórych ziarnach mogą zjałczeć po długim przechowywaniu.
Dobrze jest więć, zawsze je wąchać przed użyciem a czas przechowywania skrócic do minimum.
Wszystkie ziarna przed użyciem należy dokładnie wypłukac w zimnej wodzie, do momentu aż woda bedzie czysta. Ta zasada idealnie sprawdza się, jesli zamierzamy użyć ziaren w zupie.
Tak jak szybko gotujące się ziarna:
komosa ryżowa(
quinoa),
pszenica twarda(
bulgur) czy proso(
millet) nie wymagaja wcześniejszego namaczania,
tak pszenica płaskurka(
farro),
jęczmień(
barley), czy orkisz(pszenica-
spelt) dzieki wczesniejszemu namaczaniu będą gotowały się szybciej i zachowają wszystkie właściwości odzywcze.
Zlecane jest minimum 8-12 godzinne namaczanie. Ja zazwyczaj namaczam w dzień poprzedzający gotowanie.
Na każdą szklanke ziaren dodaje dwie szklanki zimnej wody i odstawiam w chłodne miejsce.
Zawsze kieruje sie jedną i ta sama zasadą, a mianowicie, najpierw zagotowuje wodę z dodatkiem soli dopierą dodaje ziarna. Doprowadzam wszystko do ponownego zagotowania, nastepnie mieszam i zmniejszam ogien tak aby woda lekko wrzała. Przykrywam szczelnie i pozwalam aby wszystko gotowało sie na wolnym ogniu.
Czasami, dla uzyskania głębszego smaku, zamiast wody używam wywaru z warzyw, pamietając aby nie dodawać więcej soli!
Dla ziaren z gatunku szybko-gotujących 20-25 min. to czas optymalny. Bedziecie potrzebowali na jedna szklankę ziaren ok. 2
-2 1/2 szklanek wody/ wywaru za wyjatkiem komosy ryzowej, tutaj potrzebne bedzie ok. 4 szklanek.
Po upływie tego czasu, ściagam garnek z ognia, mieszam i próbuję czy ziarna sa gotowe do spożycia. W razie potrzeby pozostawiam pod przykryciem ok. 10-20min.
Pszenica płaskurka, jęczmień, brązowy ryż i orkisz należą do grupy dłużej-gotujących.
Na jedna szklanke używam 3 szklanek wody. Gotuje w identyczny sposób, wydłużając czas do 40-50min.
W najbliższych postach pojawią sie przepisy i bardziej szczegółowe informacje na ich temat.
Już za tydzień, przepis na przepyszne kotleciki z komosy ryżowej z dodatkiem koziego sera, czosnku i świeżych ziół.
Pozdrawiam!