lately...
ocean wolnego czasu tylko dla siebie mimo moich usilnych starań aby wykorzystać go do maksimum, potrafił przytłaczać i przez ostatni rok(!) często czułam jak przelewa mi się przez palce.
po zbyt długiej przerwie, wróciły nieregularne godziny pracy, dłuższe niż zwykle powroty do domu ogólne zmęczenie.
wróciła też satysfakcja i świadomość bycia potrzebnym, nie tylko w domu.
paradoksalnie, mimo ograniczeń czasowych dzięki pracy jestem bardziej zorganizowana i...rozgarnięta..;).
Na pewno szczęśliwsza.
dziś, po ponad dwóch miesiącach od powrotu do pracy, powoli też odnajduje swoje miejsce w kuchni. Nie było nam po drodze ostatnio.
brak energii i słabe samopoczucie to nie jedynie wina braku snu i zmiany pogody.
jadłam źle i ciągle w biegu.
na szczęście od niedawna znowu stoje przy kuchennym stole, z rozpalonymi od buchającego piekarnika policzkami pochylam sie nad stertą książek kulinarnych i robię swoje czary mary:).
Oby dobra passa trwała jak najdłużej !