4/05/2019

CRÂPES


Nawet jak gotowanie nie jest Waszą pasją a zwykłym codziennym obowiązkiem, warto mieć w rękawie kilka przepisów które zawsze wychodzą, są relatywnie łatwe i szybkie w przygotowaniu.
Coś, co zawsze i wszystkich zachwyca, niezależnie czy częstujemy tym naszych stałych domowników czy przyjezdnych gości.
Nie każdy musi być rozbudzony kulinarnie na tyle, by eksperymentować z nowymi potrawami  i czerpać przyjemność z czasu spędzonego w kuchni, znam osoby które nie znoszą gotować za to kochają jeść - jedno nie wyklucza drugiego.
Kiedy trafiłam na przepis na francuskie naleśniki u Elizy z Bloga White Plate już na sam ich widok zrobiłam sie głodna ( jestem wielka fanka Jej fotografii),  jednak dopiero po ich usmażeniu mogłam powiedzieć, że to były jedne z najsmaczniejszych naleśników jakie kiedykolwiek jadłam, a najlepsze jakie udało mi się samej zrobić.




W domu rodzinnym mojego Męża, Teściowa uwielbiała smażyć wszelakiej maści placki , racuchy i nalesniki. To była jej rzecz już od najmłodszych lat jej dzieciństwa-coś z czego czerpała dumę i ogromną przyjemność. Jej naleśniki w rzeczy samej były idealne- nie do podrobienia- ilekroć probowałam wiernie odtworzyć przepis spisany ręcznie na kartce papieru, efekt końcowy nigdy nie był na tyle satysfakcjonujący jakby zrobiła je Ona sama.

W końcu trafiłam na ten przepis i o rany, wspomniałam wszystkie te biedne naleśniki w moim wykonaniu i westchnęłam z ulgą na myśl, że to jednak chyba nie kwestia uzdolnień a proporcji i trzymania sie pewnych wytycznych. 
Takim naleśnikiem mogłabym poczęstować nawet jakiegoś wporządku Prezydenta w niedzielny poranek, a już na pewno grupę wygłodniałych i kapryśnych młodocianych, i samą Teściową- co też planuję uczynić. 


Po przepis i piękny, wart przeczytania wpis odsyłam Was na Blog Elizy http://whiteplate.com/2016/02/w-poszukiwaniu-nalesnika-idealnego/,
Od siebie dodam kilka uwag które w moim przypadku okazały sie dość pomocne i być może ułatwią Wam pracę z tym rzadkim i dość wymagającym ciastem.
- zrobicie sobie wielką przysługę przygotowując ciasto póżnym wieczorem poprzedzającym poranek smażenia. Eliza mówi o tym w przepisie, jednak ja chciałabym to jeszcze podkreślić bo różnica jest naprawdę duża. Nie wiem czego do końca to zasługa,  ale efekt mnie samą osobiscie poraził, różnica pomiędzy świeżym a dwugodzinnym ciastem naleśnikowym jest wyczuwalna ale jeśli zostawicie ciasto przez noc w lodówce, na pewno nie pożałujecie.
- jeśli do smażenia użyjecie patelni o średnicy 28 cm, tak jak to było w moim przypadku, 1/3 miarki szklanki ciasta to idealna porcja na jeden cienki naleśnik. 
- dobrze nagrzana i dodatkowo naoleiwiona patelnia to podstawa, ciasto same w sobie jest tłuste ale ja po każdym naleśniku przecierałam patelnie namoczonym w oleju kokosowym papierem ręcznikowym- na pewno nie zaszkodzi.
- jest chcecie aby brzegi naleśnikow były idealnie chrupkie wylejcie ciasto na patelnie jak zwykle to robicie, pokrywając jej całą powierzchnię, następnie pozostała część pokierujcie na brzegi patelni, to nie powinno być trudne przy użyciu 1/3 miarki- będziecie mieli wystarczającą ilość na taki manewr i zdecydowanie pożniej sobie za niego podziękujecie.



Konfiturę ż żurawiny zrobiłam z mrożonek które zalegały w zamrażalniku.
Ekspresowa, cierpka i kwaskawa idealnie komponowała się ze słodyczą czekoladowej nutelli.

Opakowanie mrożonej żurawiny zalałam do przykrycia wodą, wsypałam dwie łyżki brązowego cukru dla przełamania smaku, i pozwoliłam aby się zagotowała. Zmniejszyłam gaz i pozwoliłam aby delikatnie pryczyła się na wolnym ogniu do częściowego rozgotowania żurawiny.
Po ostudzeniu dodałam dwie czubate łyżki nasionek chia.



4 komentarze:

  1. aż ślinka cieknie! Też uwielbiam bloga Elizy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. jeden z niewielu na które już zaglądam!

      Usuń
  2. Chodzą za mną naleśniki od miesięcy. Jest to jedna z tych potraw, która dla wielu jest oczywista, a mi niestety rzadko wychodzi. Spróbuję z tego przepisu zatem :)

    OdpowiedzUsuń

Pozdrawiam :)